wtorek, 22 kwietnia 2014

Historia jednego ataku

Smutno mi, bo dziś po 5 dniach wolnych od obżarstwa i dobrze przeżytych świętach, zrobiłam to. Objadłam się. Tak bardzo się cieszyłam, że się uda - że wytrwam tydzień. Myślałam dziś, że jeszcze dwa dni i będę mogła cieszyć się tygodniem wolności.

Bałam się dzisiejszego dnia, bo wiedziałam że będę sama i ta samotność może dać mi niebezpieczeństwo ataku. Wczoraj już bardzo ciągnęło mnie do jedzenia z niewiadomych powodów, ale dałam radę wytrwać. Jednak to pragnienie wczorajsze się utrzymało i jeszcze ta samotność wzmogła pokusę. Naprawdę się starałam. Po obudzeniu się w porannej modlitwie poprosiłam Boga o siłę. Powiedziałam, że sama bez Niego na pewno nie dam rady. Potem zrobiłam sobie pożywne śniadanie. Jadłam powoli i z uwagą. Po posiłku poczułam się naprawdę syta. Pomyślałam sobie, że nie będę jeść chleba aż do obiadu i naprawdę chciałam to zrobić. Wiedziała, że nie mogę sobie pozwolić na ani jedną kromkę chleba, bo to rozbudzi moje pragnienie jeszcze bardziej.. i nie pozwoli się zatrzymać. Gdy opuściłam kuchnię, już poczułam, że chyba wygrałam.
Wróciłam do swoich obowiązków. Mimo to w głowie nadal słyszałam głos: ,,zjedz jeszcze coś", ale powiedziałam sobie głośno w sercu NIE!!! Umyłam zęby, żeby przestać czuć smak. Nalałam sobie szklankę wody, by sobie ją powoli wypić. Pokusa na chwilę ustała, ale po kilkunastu minutach znowu wróciła. I znowu ten schemat myślowy - zjedz jedną kromkę - tylko jedną - przecież możesz - nie jesteś już gruba - schudłaś - możesz - pójdziesz na trening i spalisz - zjedz.

I nie dałam rady sięgnęłam po chleb.. nie umiałam się zatrzymać aż do momentu zjedzenia wszystkiego pieczywa... Jadłam szybko, byle jak, na stojąco, bez czucia smaku, bez przyjemności. W strachu, w poczuciu winy. Tylko to kilkusekundowe ukojenie było POZORNIE pozytywne. zachęcające.. paraliżujące..

I znów muszę zacząć od nowa. Kolejny, kolejny raz...
Nie wiem dlaczego ostatnio mam więcej ataków... Może nie w tym rzecz, by  znowu się siebie o to pytać, tylko po prostu jak najmniej myśleć o problemie.

Pora zająć się życiem.

7 komentarzy:

  1. Ehh jak ja to doskonale znam... Najgorsze, że nic nie możemy zrobić, bo to nie odpuszcza, nawet jak pozornie z tym wygramy. Czasem wydaje mi się, że przesadne skupianie się na posiłku nie jest bez znaczenia... Zobacz, pamiętasz każdy szczegół śniadania. Myślałaś o tym, zupełnie nieświadomie nakręciłaś się, chciałaś dobrze. Za dobrze... Jednak strach przed napadem tak się właśnie objawia. Jedyne co teraz możesz zrobić to, tak jak słusznie zauważyłaś, nie myśleć o problemie, odciąć się, zacząć żyć i dać sobie kolejną szansę. Kolejny dzień wolności, który przybliży Cię do wolnego tygodnia, miesiąca, roku. Ja naprawdę wierzę, że się da, a każdy upadek ma jakiś cel :)

    OdpowiedzUsuń
  2. A mój sposób jest taki, żeby aż tak drastycznie się nie katować. Zjadam na śniadanie dwie bułki razowe. U mnie jest tak jak piszesz ze słodyczami. W święta niestety uległam pokusie i zjałam babkę i sernik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli mówiąc "katować" masz na myśli głodowanie i zbytnie ograniczanie jedzenia, to nie myśl, że do tego dążę :)
      Zwyczajnie nie lubię być głodna i lubię czerpać przyjemność z jedzenia.

      Usuń
    2. A dlaczego NIESTETY i dlaczego ULEGŁAM POKUSIE? Dlaczego nie potraktowałaś tego jak coś normalnego by przynajmniej w Święta zjeść ciasto jak i wszystkie inne rzeczy (tylko co najwyżej z umiarem, bez przesadnego obżerania ale i bez odmawiania sobie i pilnowania się).
      I to jest m.in to o czym napisałam niżej..

      Usuń
  3. Konstancja ma rację, najlepiej się odciąć i nie mieć wyrzutów sumienia. One potęgują kolejne ataki spowodowane poczuciem winy. Nie dałaś rady - trudno, świat się nie zawalił, ubrania nie popękały, nie stałaś się nagle gruba. Możesz dalej spokojnie kontynuować swoją szczupłą, lepszą drogę. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. A dlaczego nawet w Święta sobie odmawiałyście normalnego jedzenia i walczyłyście ze sobą by nie zjeść ciasta etc? Cały czas się kontrolujecie, cały czas o tym myślicie i tu jest główny problem. Nawet po tym jednym wpisie i niektórych komentarzach widać to bardzo wyraźnie. Przestań ciągle o tym myśleć. Nie przywiązuj aż takiej wagi do tego co jesz. Dlaczego masz od razu spalić kromkę chleba? Założę się że jesteś szczupła. Co by się wielkiego stało gdybyś nawet trochę przytyła? Jedz normalnie na co masz ochotę, przestań się obwiniać i ciągle o tym myśleć/mówić. Nie nadawaj temu tematowi takiej wagi. Zjadłaś paczkę ciastek czy czekoladę czy więcej czegoś co chciałaś-no zjadłaś i co wielkiego się stało. Zjedzone i nie ma już co o tym myśleć. Tym bardziej skoro ćwiczysz (mam nadzieję że nie przesadnie intensywnie). Ale podejrzewam że i tak potrzebna terapia. Chodziłaś kiedyś na terapię? Miałas odpowiednio zbilansowane menu 2tys kcal? Przez fachowca-dietetyczkę-a nie to co Tobie się wydaje że jest wystarczające. Jak przez kilka dni trzymasz reżim i ciągle się kontrolujesz to zawsze się w końcu rzucisz na jedzenie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za solidną, ostrą krytykę! Już wiele razy słyszałam podobne słowa.
      Wiem, że jest wiele prawdy w tym, co piszesz. Jednak NIEZUPEŁNIE jest tak, że ten schemat opisany przez Ciebie w całości dotyczy mnie czy innych osób z podobnym problemem.. Osoby dotknięte zaburzeniami odżywiania tylko po części z własnej woli nadają jedzeniu taką rangę. A odpowiednio zbilansowana dieta, to tylko jedna z koniecznych metod, dzięki którym można skutecznie unikać ataków kompulsywnego jedzenia. Problem jest bardzo złożony i skomplikowany niż to wydaje się na pierwszy rzut oka.

      Usuń