poniedziałek, 28 września 2015

Boląca prawda

Dzisiaj o pewnym paradoksie współczesnego świata. Świadomość jego pozwoliła mi inaczej spojrzeć na moje problemy z jedzeniem. Poprzewracała moje myślenie do góry nogami. Przysporzyła mi potwornych wyrzutów sumienia.

Największy problem ludzi w krajach wysoko rozwięrych gospodarczo to jak schudnąć. Natomiast nawiększy problem w krajach Trzeciego Świata to głód. 

Boli. Ta prawda istotnie mnie boli. 

Myślę o niej wielokrotnie wtedy, gdy chcę jeść z nudów, z emocji, z... Kiedy po prostu chce się poopychać dla przyjemności. 
Myślę o niej, kiedy nie doceniam tego co mam. Kiedy brakuje mi wdzięczności za to, że mam co jeść. Za to gdzie mieszkam.. Kiedy moje serce nie jest wdzięczne..
Myślę o niej ilekroć zaczynam wybrzydzać lub krytykować jakieś jedzenie. Kiedy doszukuję się zbytnio smaku, a nie właściwego zaspokojenia potrzeb mojego organizmu. 
Myślę o niej, kiedy zdaje mi się, że stanowczo za dużą wagę poświęcam kwestii jedzenia - kiedy ociera się to o obsesję. 
Myślę o niej, kiedy chcę nazwać siebie grubą i brzydką.

Ja sama głodu na świecie nie powstrzymam.. Ale jeśli chcę zmienić coś na tym świecie - muszę zacząć od siebie. Choćby od tak drobnych spraw - (ale jakże istotnych) jak mój stosunek do jedzenia.

piątek, 21 sierpnia 2015

Nieidealnie dobrze

Już sporo czasu minęło od założenia tego bloga. Czasami wracam do postów sprzed miesięcy i lat.. Analizuję i przyglądam się temu na jakim etapie byłam, jak myślałam. Widzę to, jak bardzo zmieniło się moje myślenie. Jednocześnie ogromnie dziękuje Bogu za to, jak jest teraz. Staram się nie wdeptywać ponownie w bagno zaburzeń jedzeniowych. Nie ma to najmniejszego sensu. Nie ma żadnego sensu!

Obecnie mam sporo wolnego czasu i wiem, że w takich chwilach muszę zachować szczególną czujność, bo pokusa by jeść dla przyjemności i z nudów jest czasami bardzo silna. Jednak wierzę, że będzie dobrze i chcę się o to bardzo starać.

Dziś jedzenie jest tylko jedzeniem. Jest dobrze. Nieidealnie. Czasami jem byle jak i byle kiedy. Zdarza mi się jeść z nudów.. bez poczucia głodu. Zdarza mi się nie jeść mimo głodu, bo nie mam ochoty. Zdarza mi się zjeść za dużo (szczególnie owoców z ogrodu :P). Jednak nie mam wyrzutów sumienia. Nie panikuję. Chcę zdrowo myśleć. Nie robić z jedzenia niewiadomo czego.

Staram się jeść zdrowo i smacznie. Lubię nauczyć się czegoś nowego ugotować i cieszy mnie gdy zrobię coś dla bliskich i im smakuje. Jednak gotowania nie mogę nazwać moją pasją jak na razie. Za dużo mam chyba innych pasji. Nie patrzę szczególnie na godziny moich posiłków. Są raczej mniej więcej o podobnych porach, ale bardziej steruje nimi głód.
Lubię próbować nowych smaków, takich nietypowych. Cieszą mnie proste rzeczy w kuchni jak na przykład kasza jaglana - jeden z moich największych przysmaków.

Odkrycie ostatniego czasu?! Nie żyję odchudzaniem, a trochę mnie ubyło. Paradoks? Tak! Wierzę, że właśnie tak to działa!!!

Nie stawałam długi czas na wagę. Nie widziałam potrzeby i nie chciałam wywoływać w sobie niepotrzebnych emocji. Myślę, że codzienne ważenie się to już obsesja. Dopuszczam ważenie co dwa tygodnie. Ewentualnie co tydzień. Ale na pewno nie częściej. Bo po co? Czy ktoś tu jeszcze wierzy w to, że w kilka godzin i dni można dużo przytyć czy schudnąć? Ja nie. 

--------
Właśnie ostatnio w moim życiu spełniło się kilka moich marzeń. Pan Bóg lubi mnie zaskakiwać. Chcę na co dzień żyć wdzięcznością i dzielić się z ludźmi tym, co dobrego mam. Nałóg jedzenia zamykał mnie na dobro. 

Nie zamierzam opuścić bloga. Pamiętam o obiecanym poście odnośnie zmieniania myślenia w procesie wychodzenia z zaburzeń odżywiania. Na razie brak mi weny, ale gdy tylko przyjdzie, opublikuję tekst.

sobota, 4 kwietnia 2015

Zdrowe nawyki żywieniowe

Nie jest łatwo wrócić do normalnego sposobu odżywiania, mając za sobą długą przeszłość pełną zaburzeń w tej sferze. Potrzeba małych kroków, kroczków, wprowadzania drobnych zmian, które mogą stać się nieocenioną pomocą w walce.

Dziś chcę napisać o nawykach tych związanych z jedzeniem, które z doświadczenia mi pomagają.
Niektóre z nich mam od lat.. niezależnie od tego, że jestem osobą kompulsywnie jedzącą. Inne ukształtowały się właśnie na polu walki z tą przypadłością.

1. Rano po wstaniu z łóżka wypijam na pusty żołądek 2 szklanki wody. 
Zauważyłam, że taka praktyka bardzo sprzyja dobremu trawieniu oraz zapobiega zjedzeniu zbyt obfitego śniadania.

2. Piję dużo wody. (przynajmniej 2l)
Dla mnie to oczywiste, bo od lat jestem przyzwyczajona że jest to główne źródło zaspokajania pragnienia. Zawsze chodziłam do szkoły z butelką wody :)

3. Śniadanie zjadam do 1h po przebudzeniu.
Śniadanie jest ważne dla mnie, bo ma mi dać energię na cały dzień.

4. Nie przypijam do posiłków.
Zauważyłam, że ta praktyka dobrze działa na mój układ trawienny. Ponadto dzięki temu lepiej odczuwam smak i mogę się delektować.

5. Jem wtedy, gdy jestem głodna. Proste.
Muszę uważać na wszelkie zachcianki... mam ochotę na.. mimo iż przed chwilą zjadłam obiad..

6. Lepiej zjeść więcej mniejszych posiłków niż mniej większych.
Jem średnio co 3-4 godziny. Dzięki stosowaniu tej zasady nie dopuszczam do stanu dużego głodu, który jest dla mnie prostą drogą do obżarstwa oraz nie doprowadzam do zbyt obfitego posiłku, który sprzyja myśleniu: ,,zjadłaś już tyle, więc co za różnica, czy zjesz coś jeszcze".

7. Nie jem słodyczy / słonych przekąsek.
Potrzebowałam czasu, żeby się od nich odzwyczaić. Takie "jedzenie" nie syci, a jedynie wzmacnia apetyt.

8. Staram się jeść dużo warzyw i owoców.
Zawierają one dużo błonnika i wody, co daje uczucie nasycenia. Zasada banalna. Czy jakiś człowiek na świecie, który jej nie zna?

9. Każdy posiłek staram się zjadać powoli i bez pośpiechu.
Ponadto staram się w pełni koncentrować na jedzeniu - nie robić w tym czasie nic innego, by moja świadomość dobrze zakodowała, że właśnie jem i jak skończę, powinnam być najedzona. Zauważyłam, że jedząc i jednocześnie mocno koncentrując się na jakiejś innej czynności, można oszukać mózg, który jakby nie zakoduje, że już zjedliśmy, ale wyśle nam sygnał, że znowu jesteśmy głodni.

10. Nie pozwalam sobie na to, by iść spać z burczącym brzuchem.
Nie słucham rad, że kolację trzeba zjadać przed którąś tam godziną... Bzdura... Za czasów anoreksji czasami nie jadłam nic po 16... tak a potem chodziłam spać o 24 na strasznym głodzie...
W każdym razie nie widzę nic złego, żeby zjeść coś o 22, kiedy burczy nam w brzuchu.

11. Po treningu zjadam najpierw lekką węglowodanową przekąskę, a po godzinie pełnowartościowy posiłek.
Tą przekąską jest najczęściej jakiś owoc. Podobno jest to ważne, żeby nie spalać mięśni. Nie mogę się głodzić po np. zaliczeniu 15km, bo na drugi dzień dosłownie rzucę się na jedzenie.

12. Staram się jeść różnorodnie.
To ważne, by w diecie nie brakowało żadnych potrzebnych składników. Można być niedożywionym wskutek braku jakiś witamin czy pierwiastków i w ten sposób odczuwać rzekomy "głód".

13. Jem to, co mi smakuje.
Nigdy nie wybrzydzałam w smakach. Raczej zawsze lubiłam wszystko. Jednak odkąd nie jem słodyczy i unikam żywności wysoko przetworzonej, zauważyłam, że zmienił mi się smak. Bardziej smakują mi zdrowe rzeczy. Jednak jak każdy mam to, co lubię bardziej i mniej.
Myślę, że czerpanie przyjemności z jedzenia jest ważne. Oczywiście takiej przyjemności, które nie ma nic wspólnego z rozpustą/obżarstwem/wybrzydzaniem. Trzeba się po prostu cieszyć, że ma się co jeść, a przez sam sposób jedzenia można troszczyć się o swoje zdrowie.

Następnym razem, więcej coś o psychice... i zmienianiu myślenia.

środa, 11 lutego 2015

Nie bawię się w cyferki

Od długiego czasu - jakoś od przeszło dwóch miesięcy - nie odczuwam przymusu jedzenia. Nie wiem dlaczego. Może w mojej głowie i psychice zaszły kolejne zmiany. Może Pan Bóg daje mi taka łaskę. W każdym razie jestem niesamowicie wdzięczna.

Na pytanie jak jem - odpowiedziałabym NORMALNIE. 
To normalnie coraz cześciej przypomina mi moje jedzenie sprzed czasów jakichkolwiek zaburzeń odżywiania. Lubię jeść. Zwłaszcza to, co smaczne i zdrowe jednocześnie. Czasem zdarzy mi się zjeść trochę wiecej, a czasem dużo mnie niż zwykle. Nie robię z tego problemu. Uważam, że jest to normalne. Nie czuje potrzeby bycia idealną w jedzeniu. Nie czuję potrzeby bycia super szczupłą. Nie czuję potrzeby bycia perfekt.
Mam za to inne, większe marzenia.

Nie bawię się w cyferki. Raz za jakiś czas stanę na wagę. Stanęłam wczoraj, ale nie była to rzecz bardzo emocjonująca. Nie przejęłam się zbytnio, choć wolałam zobaczyć mniej. Nie liczę kalorii. Z resztą nigdy tego nie robiłam, ale teraz nawet o nich nie myślę. Nie mierzę się centymetrem wszędzie gdzie popadnie, jak kiedyś. Nie ściskam marzeniami x kg. Nie patrzę na czas z perspektywy kilogramów. Nie czytam nic o odchudzaniu. Nie interesują mnie żadne diety. 

Jeśli, mój drogi czytelniku, czytasz to teraz i jesteś osobą cierpiącą na zaburzenia odżywiania jakiegokolwiek rodzaju lub masz bliską osobę chorą, chcę Ci powiedzieć - że WYZWOLENIE jest możliwe. Jest możliwe życie w wolności. Jest dla każdego zawsze nadzieja. 

Pan Bóg mówi: ,,Ja Pan, chcę być Twoim lekarzem.". Wj 15.26

Zawsze podkreślam, że może nie do końca - niezupełnie - bo sama nie wiem, jak dalej bede żyć. Czy kiedyś cała choroba do mnie nie wróci, gdy pojawią się trudne okoliczności życiowe.
Jednak może być lepiej. I można żyć jedząc normalnie, choć kiedyś myślałam, że dla mnie jest to już nieosiągalne. 

sobota, 3 stycznia 2015

Piękno życia

Uwielbiam dni, kiedy jest wokół mnie pełno ludzi...
Uwielbiam dni mnóstwa zajęć..
Uwielbiam dni, kiedy dzieje się dużo spontanicznych małych niespodzianek..

Pięknie jest...
Kiedy do kuchni doprowadza mnie burczenie w brzuchu..
Kiedy pochłonięta pracą zapominam nawet o posiłku..
Kiedy coś zaciekawi i wciągnie mnie tak, że nagle czas przestaje istnieć...

Doceniam chwile, kiedy nie myślę o tym, kiedy mogę zjeść następny posiłek..
Doceniam chwile, kiedy mogę ugotować coś smacznego, zdrowego...
Doceniam chwile, które mogę poświecić innym..

Ciesze się, że mogę zjeść obiad razem z rodziną..
Ciesze się, że jem, coś co mi smakuje..
Ciesze się, że MAM co jeść..

Cudownie jest...
Kiedy nie mam żadnych wyrzutów sumeinia z powodu przyjemności czerpanej z niezbędnego mi jedzenia..
Kiedy niczego nie liczę i nie analizuję składu pożywienia..
Kiedy jedzenie jest tylko jedzeniem...

Uwielbiam dni, kiedy jedzenie nie jest moim narzędziem do regulacji emocji.

Życie jest zbyt piękne i zbyt pasjonujące, by tracić je na obsesję żarcia lub nieżarcia. 
Walkę o wpasowanie sie w ideał centymetrów, ideał rozmiarów.. Który tak naprawdę nie istnieje. 

Zaburzenia odżywiania pochłaniają mnóstwo czasu, który można spożytkować na coś pięknego, wartościowego. Dlaczego pochłaniają mnóstwo czasu? 
Bo ograniczają myślenie.

(!!!) Jest zbyt wiele wspaniałych ludzi, z którymi warto się spotkać w zamian za poświęcanie czasu na obsesję jedzenia.

(!!!) Jest zbyt wiele wspaniałych rzeczy, ktorych mogę sie nauczyć w zamian za wzbogacenie wiedzy o kolejny sposób na uzyskanie wymarzonej sylwetki.

(!!!) Jest zbyt wiele... Zbyt wiele dobra do zrobienia w zamian za poświęcanie czasu na szlifowanie swojego menu. 


Wyplątuje się ze swoich chorych schematów... Niech ten rok oddali mnie od nich jeszcze bardziej...