środa, 11 lutego 2015

Nie bawię się w cyferki

Od długiego czasu - jakoś od przeszło dwóch miesięcy - nie odczuwam przymusu jedzenia. Nie wiem dlaczego. Może w mojej głowie i psychice zaszły kolejne zmiany. Może Pan Bóg daje mi taka łaskę. W każdym razie jestem niesamowicie wdzięczna.

Na pytanie jak jem - odpowiedziałabym NORMALNIE. 
To normalnie coraz cześciej przypomina mi moje jedzenie sprzed czasów jakichkolwiek zaburzeń odżywiania. Lubię jeść. Zwłaszcza to, co smaczne i zdrowe jednocześnie. Czasem zdarzy mi się zjeść trochę wiecej, a czasem dużo mnie niż zwykle. Nie robię z tego problemu. Uważam, że jest to normalne. Nie czuje potrzeby bycia idealną w jedzeniu. Nie czuję potrzeby bycia super szczupłą. Nie czuję potrzeby bycia perfekt.
Mam za to inne, większe marzenia.

Nie bawię się w cyferki. Raz za jakiś czas stanę na wagę. Stanęłam wczoraj, ale nie była to rzecz bardzo emocjonująca. Nie przejęłam się zbytnio, choć wolałam zobaczyć mniej. Nie liczę kalorii. Z resztą nigdy tego nie robiłam, ale teraz nawet o nich nie myślę. Nie mierzę się centymetrem wszędzie gdzie popadnie, jak kiedyś. Nie ściskam marzeniami x kg. Nie patrzę na czas z perspektywy kilogramów. Nie czytam nic o odchudzaniu. Nie interesują mnie żadne diety. 

Jeśli, mój drogi czytelniku, czytasz to teraz i jesteś osobą cierpiącą na zaburzenia odżywiania jakiegokolwiek rodzaju lub masz bliską osobę chorą, chcę Ci powiedzieć - że WYZWOLENIE jest możliwe. Jest możliwe życie w wolności. Jest dla każdego zawsze nadzieja. 

Pan Bóg mówi: ,,Ja Pan, chcę być Twoim lekarzem.". Wj 15.26

Zawsze podkreślam, że może nie do końca - niezupełnie - bo sama nie wiem, jak dalej bede żyć. Czy kiedyś cała choroba do mnie nie wróci, gdy pojawią się trudne okoliczności życiowe.
Jednak może być lepiej. I można żyć jedząc normalnie, choć kiedyś myślałam, że dla mnie jest to już nieosiągalne.