wtorek, 8 lipca 2014

Dyskutować z pokusą

Często czuję, że mój niszczyciel "żarłok" jest bardzo blisko - że bardzo się o mnie upomina.. że woła mnie, próbując zepsuć mi dzień - zajmując mój umysł tylko czerpaniem przyjemności z jedzenia..

- Zjedz jeszcze! Co ci szkodzi!
- Nie. Już nie jestem głodna, więc nie potrzebuję jedzenia.
- Ale przecież trochę więcej nie zrobi Ci za wielkiej różnicy.
- Ale nie przyniesie mi nic dobrego!
- Nie przesadzaj! Potem pójdziesz na trening, wszystko spalisz!
- Nie! Zjadłam już wystarczająco dużo!
- Nie możesz się odchudzać!
- Nie odchudzam się. Stosuję prostą zasadę - jem wtedy, gdy jestem głodna.
- Ale możesz sobie pozwolić na trochę więcej przyjemności z jedzenia. Inni też tak robią!
- Nie. Jestem słaba wobec jedzenia. Nie mogę. Nie chcę!

Pokusy będą zawsze nas ścigać. Może najbardziej w niespodziewanym momencie i pod pozorem dobra, chcąc przedstawić nam rzeczywistość całkiem inną niż jest naprawdę. Myślę, że najlepiej jest z nimi nie dyskutować i nie ulegać po wydającej się bez większego znaczenia "troszce", ale zabrać się wtedy do robienia czegoś dobrego - ważnego - konkretnego - absorbującego umysł. Dobrze jest pomyśleć o drugim człowieku - zadzwonić do kogoś - porozmawiać z kimś, by nie myśleć o sobie, ale o ludziach i tym, co dobrego możemy dla nich zrobić. Poza tym oddać się modlitwie. Spokojnie usiąść i przybliżyć się myślami do Boga. Może warto wyjść z różańcem na spacer? 

Moje pokusy obżerania się mają to do siebie, że przychodzą, gdy mam więcej wolnego czasu, dlatego staram się wtedy odczytać taką pokusę jako okazję do robienia tego, na co zawsze nie miałam czasu, a od dawna chciałam zrobić. W ten sposób pokusa nakłaniając do zła, może paradoksalnie stać się okazją do dobrego uczynku.

,,Nie idź za twymi namiętnościami: powstrzymaj się od pożądań! 
Jeżeli pozwolisz duszy swej na upodobanie w namiętnościach, uczynisz z siebie pośmiewisko dla twych nieprzyjaciół."
Syr 18,30-31