czwartek, 26 września 2013

Moje metody walki



Dziś mija 7 dzień bez ataku obżarstwa. To dla mnie wielka rzecz, wielkie szczęście. Nie będę stawiać  konkretnych wniosków  - ciężko stwierdzić czy to efekt mojej ciężkiej pracy czy chwilowe ustąpienia objawów choroby. Oczywiście chciłabym by pierwsza hipoteza okazała się słuszna :) Poza tym zdaję sobie sprawę, że to niewielki sukces i nie mogę być żadnym ekspertem w sprawie radzenia sobie z obżarstwem. Wiem, że jeszcze dziś, jutro, bądź za parę dni, mogę nagle i niespodziewanie stracić abstynencję, wpadając setny raz w wir obżarstwa.

Pozwolę sobie jednak na krótkie podsumowanie moich metod walki. 

Staram się, jak mogę. Wszystkie metody, które tutaj zbiorę, są efektem mojego wielomiesięcznego doświadczenia w walce z przypadłością, jaką jest obżarstwo. Z tej racji nie są to wnioski pochopne i chwilowe domniemane skuteczne metody, ale rzeczy, które rzeczywiście mnie pomagają i mogą pomóc innym.

Co robię, co muszę robić:
- codziennie rano modlę się zawierzając Bogu mój problem, prosząc o łaskę abstynencji i wyznając, że bez Jego pomocy nie potrafię zapanować nad jedzeniem
- staram się modlić przed posiłkami, chociażby znak krzyża, a juź od razu smak jedzenie nabiera innego wymiaru
- przed sięgnęciem po jedzenie zadaję sobię jedno pytanie: ,,czy rzeczywiście jesteś głodna?"
- staram się stosować racjonalną zdrową dietę - 4-5 posiłków dziennie, duźo owoców i warzyw, dużo wody (nawyk picia wody mm już od kilku lat, więc nie mam z tym problemu) oczywiście wszystko z rozsądkiem i bez przesady, bo ORTOREKSJA to straszna rzecz
- każdy posiłek staram się zjadać w spokoju, na siedząco, z talerzem
- codziennie znajduje choć 30min na intensywny ruch, aby poczuć rozładowanie emocji za pomocą sportu, 3-4 razy w tygodniu biegam. SPORT MA DLA MNIE KLUCZOWE ZNACZENIE
- śpię wystraczająco długo, muszę czuć się wyspana
- w momencie, gdy czuję, że przymus jedzenia wzmaga się, proszę Boga o pomoc (MODLITWA MA DLA MNIE NAJPOTĘŻNIEJSZĄ MOC) i zajmuję czas czymś bardzo intensywnie angażującym umysł lub czymś bardzo przyjemnym dla mnie (np. sport, gra na gitarze śpiew, dobra książka, praca w domu, rozmowa z bliską osobą)
- mam na tyle wypełniony czas, że nie mam czasu na nudę i bezczynność

Czego unikam:
- jedzenia słodyczy i wszelkiego rodzaju wysoko przetworzonego jedzenia, które mnie szczególnie wciąga. CO CIEKAWE GDY DŁUGO NIE JEM SŁODYCZY, TO PO PROSTU NIE MAM NA 
NIE OCHOTY!!! Oczywiście czasami pojawia się myśl - zjedz ciasto, ale od razu zabijam ją myślami, że to zły krok dla mnie (,,przecież nie jest ci to do szczęścia potrzebne", ,,jesteś słaba wobec takiego jedzenia", ,,dobrze wiesz czy to się dla ciebie skończy")
- kupowania słodyczy i jedzenia które całkiem wykluczam ze swojej diety, tak my nie mieć go w zasięgu wzroku
- zbyt dużego głodu i zbyt dużych sycących posiłków (przejedzenia zawsze zostawia myśl: ,,skoro zjadłaś już tyle, to jakie znaczenie ma to, że zjesz jeszcze to")
- czytania o dietach, odchudzaniu i jedzeniu w ogóle, odwiedzania stron internetowych o takiej tematyce
- zbyt szybkiego jedzenia
- myślenia o odchudzaniu
- zbyt częstego myślenia o chorobie
- częstego ważenia i mierzenia
- sytuacji gdy jestem sama w domu z jedzeniem

Cieszę się każdym dniem wolności. Me serce wypełnia wdzięczność.
Walczę i będę walczyć dalej.


czwartek, 12 września 2013

Wspomnienia ze zdrowych czasów

Ostatnio, gdy odwiedziłam moją starą szkołę (gimnazjum), przypomniałam sobie czasy sprzed choroby. Wchodząc do tych pomieszczeń, korytarzy, gdzie spędziłam kilka nastoletnich lat - nagle stanęła mi przed oczami zdrowa JA. Czułam tę normalność. Szkolna stołówka, w której zawsze jadłam obiady, przypomniała mi moje dawne podejście do jedzenia. Na dużej przerwie zawsze z burczącym brzuchem pędziło się na stołówkę. Lubiłam jeść prawie wszystkiego obiady. Zawsze prosiłam o pół talerza zupy i całe drugie danie. Na stołówce miałam swoje stałe miejsce. Cieszyłam się, kiedy obok siedzieli znajomi i wygłupiali się ze mną.. Lubiłam jeść powoli, zawsze kończyłam, gdy wszyscy uczniowie juź powychodzili. Jak czułam się już pełna, nie dojadałam. Nie miałam pojęcia o kaloriach. Kierowałam się GŁODEM. Nigdy nie lubiałam się przejadać, ani też być bardzo głodna.
W okresie gimnazjum rzadko jadłam słodycze i inne niezdrowe przekąski. Wiedziałam, że mi nie służą, dlatego nie kupowałam ich i rzadko kiedy miałam na nie ochotę. Gdy ktoś poczęstował mnie słodyczem potrafiłam zjeść jeden kawałek bez wyrzutów sumienia, strachu i przede wszystkim bez następującego potem przymus jedzenia więcej, więcej i więcej... Czasami odmawiałam, jak nie miałam ochoty albo czułam się najedzona. Nie zastanawiałam się zbytnio nad godzinami posiłków. O jedzeniu myślałam tylko, gdy byłam głodna. Nie byłam też wybredna. Lubiłam jeść wszystkie warzywa i owoce i ogólnie wszystko. Jedynie za mięsem niezbyt przepadałam. TO BYŁO NORMALNE ZDROWE ODŻYWIANIE I ŻYCIE BEZ OBSESJI
Lubiłam swoją szczupłą, zgranbną sylwetkę w tym czasie.

W tym dniu zatęskniłam do czasów zdrowych, jak nigdy jeszcze...

Już zapomniałam jak to jest żyć, kiedy celem numer jeden nie jest jedzenie lub walka z obżarstwem.. Już zapomniałam jak to jest, kiedy człowiek żyje w normalnym rytmie bez ciągłego myślenia o jedzeniu.. Kiedy kieruje się głodem fizycznym. Ta normalność jest dla mnie tak bardzo odległa.

Czasami jednak Pan Bóg daje mi ją poczuć. Ostatnio na pielgrzymce doświadczyłam takiej właśnie normalności. Piękne było to, że wszystkie posiłki jadło się razem z innymi. Człowiek dzielił się tym, co miał.. Cenił dar jakim jest jedzenie.

poniedziałek, 2 września 2013

Przekierowywanie uwagi

Wraz z nowym miesiącem postanowiłam, że muszę użyć kolejnych radykalnych kroków w walce z obżarstwem.

Kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, że bardzo pomaga mi odsuwanie uwagi od samego faktu choroby. Dobrze działa na mnie, gdy mnie rozmyślam, mniej analizuję.. Nie rozwlekam w swoich refleksjach każdego ataku. Już na pewno pragnę wystrzegać się wszelkich aktów użalania się nad sobą. Obżarstwo prowadzi między innymi do egoizmu, tak jak grzech z powodu wyrzutów sumienia powoduje ciągłe zaabsorbowanie tylko nim - grzechem i swoją słabością. Dlatego zawsze przy okazji walki z grzechem, jakimkolwiek nałogiem czy własną słabością, pomocne jest koncentrowania swojej uwagi na innych ludziach - wszelkie dobro na rzecz innych, które staję się naszym udziałem - pozwala nam ZAPOMINAĆ O SOBIE. A prawdziwa miłość polega właśnie na zapominaniu o sobie.  W myśl tego toku rozumowania bardzo dobrze jest, gdy żarłok ma dzień wypełniony po brzegi. Logiczne jest, że wtedy nie ma czasu, by jeść, a głowa jest wypełniona myślami o obowiązkach. Ponadto życie w świadomości, że wszystko cokolwiek dobrego się dzieje jest DLA BOGA, bo to On jest najważniejszy:

,,Bo w Nim zostało wszystko stworzone: 
i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, 
byty widzialne i niewidzialne, 
czy Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. 
Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. 
On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie." Kol 1,16-17


Oczywiście wyżej przedstawione przekonania nie zmieniają faktu, że powinnam być ciągle w pełni i zawsze świadoma swojej choroby. Potrzebuję wyciągać nowe wnioski z tego, co juź było oraz wciąż odkrywać nowe metody walki. Ale nie mogę skupiać na swojej chorobie 90% swoich myśli.. To tylko potęguję moją OBSESJĘ jedzenia/wagi/wyglądu/kalorii/zdrowego odżywiania.

Pierwszy radykalny krok jaki zrobiłam to było usunięcie konta z forum AŻ. Nie żałuję mojej rocznej egzystencji tam, bo z tamtąd mogłam zaczerpnąć wiedzę na temat mojej choroby, zobaczyć, że nie jestem z tym sama, otrzymać wsparcie innych i sama dawać wsparcie. Idee AŻ i program 12 kroków są mi bliskie i bardzo pomocne. Jednak prawdą jest, że pisanie na forum potęguje moją obsesję i zabiera zbyt wiele czasu, który mogę wykorzystać pożyteczniej. Dlatego koniec. Nie ma mnie tam już!

Potrzebną dawkę refleksji będzie zapewniał mi ten blog. Chciałabym, aby było to miejsce mojego dzielenia się walką z innymi żarłokami. Chcę szerzyć nadzieję, że da się wyjść z tego bagna!!!