czwartek, 12 września 2013

Wspomnienia ze zdrowych czasów

Ostatnio, gdy odwiedziłam moją starą szkołę (gimnazjum), przypomniałam sobie czasy sprzed choroby. Wchodząc do tych pomieszczeń, korytarzy, gdzie spędziłam kilka nastoletnich lat - nagle stanęła mi przed oczami zdrowa JA. Czułam tę normalność. Szkolna stołówka, w której zawsze jadłam obiady, przypomniała mi moje dawne podejście do jedzenia. Na dużej przerwie zawsze z burczącym brzuchem pędziło się na stołówkę. Lubiłam jeść prawie wszystkiego obiady. Zawsze prosiłam o pół talerza zupy i całe drugie danie. Na stołówce miałam swoje stałe miejsce. Cieszyłam się, kiedy obok siedzieli znajomi i wygłupiali się ze mną.. Lubiłam jeść powoli, zawsze kończyłam, gdy wszyscy uczniowie juź powychodzili. Jak czułam się już pełna, nie dojadałam. Nie miałam pojęcia o kaloriach. Kierowałam się GŁODEM. Nigdy nie lubiałam się przejadać, ani też być bardzo głodna.
W okresie gimnazjum rzadko jadłam słodycze i inne niezdrowe przekąski. Wiedziałam, że mi nie służą, dlatego nie kupowałam ich i rzadko kiedy miałam na nie ochotę. Gdy ktoś poczęstował mnie słodyczem potrafiłam zjeść jeden kawałek bez wyrzutów sumienia, strachu i przede wszystkim bez następującego potem przymus jedzenia więcej, więcej i więcej... Czasami odmawiałam, jak nie miałam ochoty albo czułam się najedzona. Nie zastanawiałam się zbytnio nad godzinami posiłków. O jedzeniu myślałam tylko, gdy byłam głodna. Nie byłam też wybredna. Lubiłam jeść wszystkie warzywa i owoce i ogólnie wszystko. Jedynie za mięsem niezbyt przepadałam. TO BYŁO NORMALNE ZDROWE ODŻYWIANIE I ŻYCIE BEZ OBSESJI
Lubiłam swoją szczupłą, zgranbną sylwetkę w tym czasie.

W tym dniu zatęskniłam do czasów zdrowych, jak nigdy jeszcze...

Już zapomniałam jak to jest żyć, kiedy celem numer jeden nie jest jedzenie lub walka z obżarstwem.. Już zapomniałam jak to jest, kiedy człowiek żyje w normalnym rytmie bez ciągłego myślenia o jedzeniu.. Kiedy kieruje się głodem fizycznym. Ta normalność jest dla mnie tak bardzo odległa.

Czasami jednak Pan Bóg daje mi ją poczuć. Ostatnio na pielgrzymce doświadczyłam takiej właśnie normalności. Piękne było to, że wszystkie posiłki jadło się razem z innymi. Człowiek dzielił się tym, co miał.. Cenił dar jakim jest jedzenie.

4 komentarze:

  1. jakbym czytała o sobie :(
    trzymaj się

    OdpowiedzUsuń
  2. Pomyślałam sobie,że dam Ci adres do strony na której są numery
    do księży i zakonników.
    Jest to całodobowe pogotowie duchowe.
    Ludzie potrzebujący wsparcia,albo będący w złym stanie psychicznym
    i nie tylko.
    Mogą dzwonić o każdej porze dnia i nocy.
    Tam zostaną wysłuchani i uzyskają pomoc psychiczną.
    Jeśli nie będzie Cię stać na rozmowę,możesz poprosić o o oddzwonienie.Na pewno nie zostawią Cię tam bez pomocy i wsparcia.
    http://www.pogotowieduchowe.pl/
    Barbara

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również tęsknię za taką normalnością, a czuję, że już nie jestem w stanie do niej powrócić.
    Jestem z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że jesteś :)
      Choć często czuję, tak jak Ty - że normalność w jedzeniu jest już dla mnie niemożliwa, nie przestaję walczyć. Moje chwile zupełnego braku nadziei przeplatane są w chwile nadziei głębokiej, która jest konsekwencją mojej wiary w Boga. Ostatecznie więc trwam i trzymam się NADZIEI. Chwile zwątpienia, poczucia bezradności są mi niezbędne by znowu uwierzyć i na własnej skórze przekonać się, że niemożliwe staję się możliwe.
      ,,U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe" Mk 10,27
      Życzę Ci nadziei mającej źródło w Bogu na każdy dzień naszej walki! :)

      Usuń