niedziela, 26 stycznia 2014

Sport dobry na wszystko

Już nieraz pisałam o tym, że sport jest moją podstawą w walce z zaburzeniami odżywiania. Nikomu nie trzeba tłumaczyć dlaczego warto się wiele ruszać. Tak już jest, że organizm człowieka rządzi się pewnymi prawami i zostać tak stworzony przez Boga, że potrzebuje pewnej dawki aktywności fizycznej, by dobrze funkcjonować. Warto korzystać z tych narzędzi, które mamy na wyciągnięcie ręki, rozpoczynając przygodę ze sportem.

Tak właśnie myślę, że Bóg dał mi sport jako narzędzie walki. A wiadomo, że aby odnosić sukcesy w walce z pokusami muszę dać z siebie dużo wysiłku. Ten oto uwalniam na treningach. Tym samym szlifuję silną wolę, cierpliwość, wytrwałość, systematyczność. To się nazywa doskonalenie duszy. W dodatku patrzę bardziej optymistycznie na świat (wiadomo endorfiny). I uwaga inaczej postrzegam swoje ciało - mam większy szacunek do niego. Mogę się zachwycić swoją własną anatomią, tym co moje ciało potrafi, choć po ostatnim ataku nazywałam go "grubą świnią"... Ponadto aspekty fizyczne: zdrowie - właśnie czuję się zdrowo! Mam dobrą kondycję, która naprawdę jest w życiu bardzo cenną sprawą. Mam przecież dużo miłości dać światu, a do tego potrzebuję sprawnej maszyny - swojego ciała, by dotrzeć do ludzi mieć siły, by zrobić to, co do mnie należy.

Właściwie dzięki chorobie mam nową pasję - BIEGANIE, które jest sportem niezwykłym. Nieraz właśnie najlepszym lekarstwem dla ludzi uwikłanych w nałogi, czy różne choroby fizyczne i psychiczne. Nieraz długi bieg było dla mnie ratunkiem przed kolejnym dniem w "objęciach jedzenia" i płaczem z poduszką w ręku. Często wychodziłam na trening z ogromnym psychicznym bólem, który uśmierzały przebiegnięte kilometry, a będąc te kilkadziesiąt minut sam na sam ze sobą, słyszałam w sercu natchnienia od Boga - pojawiała się nadzieja.

Bardzo często trening zabija mój przymus jedzenia. Zabiera niepotrzebne emocje, które mogą doprowadzić mnie do ataku obżarstwa. Jest doskonałą chwilą na odpoczynek i oderwanie się od spraw codziennych.

W okresie anorektycznym ćwiczyłam ze strachu przed przytyciem. Nieraz resztkami sił wygłodzonego organizmu robiłam przysiady. Był też czas, że wychodziłam biegać, wyliczając ciągle jak to robić, by dzięki temu jak najwięcej i jak najszybciej schudnąć.

Teraz biegam i ćwiczę z pasji, widząc całą gamę korzyści jaką aktywność fizyczna wnosi do mojego życia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz