Udało mi się przeżyć kilka kolejnych dni w wolności po obżarstwie z poprzedniej soboty, kiedy to żarłam w nocy.. Wszyscy już w domu spali.. a ja nie mogłam odejść od lodówki. Przymus jedzenia był tego dnia wszechogarniający. Wepchałam w siebie między innymi cały bochenek chleba...
ALE
Następnego ranka obudziłam się.. i postanowiłam sobie, że dziś zrobię wszystko, aby nie przeciągnąć obżarstwa na kolejny dzień. Nie chcę ciągu. Przymus jedzenia był nadal bardzo odczuwalny, a przeszywający ból brzucha przypominał mi o tym co zrobiłam poprzedniego dnia. Jednak starałam się odrzucić wyrzuty sumienia i wszystkie złe myśli skłaniaące mnie do żarcia oraz żal z tego, że nie dotrwałam do miesiąca ze swoją abstynencją.
Trudno stało się - porażki są częścią mojego sukcesu. Potrzebuję porażek, by moja walka była wzmożona, by mieć większą czujność. W poprzednia niedzielę obudziłam się tylko po to, by robić same dobre i piękne rzeczy..
Zjadłam pożywne śniadanie, nie ulegając myśli, że przecież muszę odpukutować. Nie, głód mi nie pomaga w walce. Wybrałam się na Mszę, a Pan Bóg skierował me myśli na jeszcze właściwszy tor, nastrajając mnie do walki w tym jednym dniu.. BO LICZY SIĘ TYLKO DZIŚ
Mimo bólu brzucha tego dnia nie zrezygnowałam z zaplanowanego biegania. Mój organizm potrzebował dawki wysiłku fizycznego, a moja dusza domagała się wycieszenia, wsłuchania się w rytm własnego serca..
Sport - bieganie - to moje narzędzie od Pana Boga, przy pomocy któego mogę wygrywać z obżarstwem, zyskując przy tym niezliczoną ilość inncyh korzyści.
Jedna porażka to nie koniec. Jestem człowiekiem, tylko człowiekiem.
Walczę ja, walczycie i Wy moi dordzy czytelnicy. Wierzę, że wygramy. Naprawdę wierzę i tą wiarą chcę się z Wami dzielić każdego dnia.
Przerwać ciąg po jednym dniu obżarstwa to chyba najtrudniejsze co może być... Mnie osobiście po jednym dniu zwykle się nie udaje, także jestem pełna podziwu.
OdpowiedzUsuńI to bieganie... Ja gdzieś zgubiłam swoją motywajcę, determinację i chęć walki. Nie wiem, czy czytałaś mój ostatni post, w każdym razie głównie przez, nazwijmy to, problemy zdrowotne. Ale generalnie w bieganiu jest moc!
Obecnie cały czas walczę, sama ze sobą. Dziś nie było napadu, a to tylko dlatego, że pozwoliłam sobie na zjedzenie normalnej kolacji, nie mając wyrzutów sumienia, że zjadłam za dużo, czy zbyt kalorycznie. I nie jadłam nie będąc głodna.
Trafiłam na twój blog przez link z strony o tym temacie. Mam ten sam problem. Własnie jestem po ataku - 2 dzień. Cierpię z bólu ale twój blog dał mi lekkie ukojenie. Na początku nie uważałam swoich ataków za coś złego 'każdy czasem zje więcej' ale zaczęło stawać się to niebezpieczne i coraz częstsze. Kiedy zaś się nie obzeralam oglądałam zdjęcia ciast i jedzenia i potrafiłam tak godzinami teraz jestem świadoma że jest to okropnie niewłaściwe i grzeszne ale sama wiesz jak trudno z tym walczyć a kiedy powiedziałam mamie że mam problem z obzarstwem i zarazem z sama sobą zbagetilizowala problem mówiąc że rosne i potrzebuję jedzenia ( 16 lat ). Teraz idą święta i już jestem pełna obaw. Życzę powodzenia w walce możesz liczyć na moją modlitwę i dziękuję za twój blog bo na pewno pomoże mi w walce z pokusami w formie jedzenia. (Przepraszam za błędy pisze z telefonu)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie za Twoją modlitwę. Ja również będę pamiętać o Tobie :)
Usuń