niedziela, 20 października 2013

Kryzys po rekordzie

Ostatnio w moim życiu wydarzył się cud. Pobiłam rekord w dniach wolności od obżarstwa od czasu 17 miesięcy. Nie miałam ataku od 27 dni. Wyjechałam na studia, weszłam w nowe otoczenie, odcięłam się w ten sposób niejako od przeszłości - przestałam myśleć o tym całym bólu jaki przyniosła mi choroba.. Przestałam też myśleć o niej. Trenowałam regularnie bieganie, jadłam gdy byłam głodna i starałam się trzymać ustalonych metod walki.
Niestety nie dotrwałam do całego miesiąca..
Dziś nastąpił atak. Obsesyjne myśli o obżarstwie, okropne pokusy i przymus urządzenia sobie uczty jedzeniowej - wypchania się do granic możliwości chodziły za mną od dwóch dni.. aż mu uległam. Nie dałam rady.. Nie wytrzymałam napięcia emocjonalnego.. tego drżenia.. Jakaś chora siła pcha mnie ku lodówce.. Nie mam świadomości ile zjadłam a chcę więcej, więcej i więcej.. żeby tylko jeść, jeść.. Wszystko nagle przestaje mieć znaczenie. Nawet mam wrażenie, że mogłabym olać zajęcia na uczelni, nawet zrezygnować z nauki, tylko dlatego, żeby zdusić to pragnienie, które z każdym kolejnym gryzem narasta i ustaje tylko na moment jedzenia. Moje myśli, cele i pragnienia sprowadzają się tylko do żarcia...Czuję się jakby ktoś zabrał mi wolę decydowania.

proszę Boga by pomógł mi szybko powstać
by uchronił mnie od ciągu..
nie chcę czarnej dziury
nie chcę myśleć, że moje życie już nie ma sensu

4 komentarze:

  1. Ehh przykro mi... Pamietaj, że jestem z Tobą i doskonale wiem, co czujesz. I tak gratuluję Ci tak długiego czasu wolności do obżarstwa!! Trzeba wierzyć, że w końcu uda nam się wyeliminować je całkowicie :) Chociaż sama nie wiem jak to zrobić. Zastanawiałam się, dlaczego tak dawno nie pisałaś - zawsze są dwie opcje, albo jest tak dobrze, albo tak źle. W sumie jeszcze jest trzecia opcja - brak czasu, ale na szczęście ona często pokrywa się z pierwszą. W każdym razie cieszę się, że w Twoim wypadku jednak była to ta pierwsza opcja :) Nie daj się teraz zniszczyć, walcz! Tyle juz osiągnęłaś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci za piękne słowa i wsparcie. Walczymy razem. Walczymy, by w końcu wygrać z chorobą :)

      Usuń
  2. Ja uważam, że jesteś świetna. Boże, 27 dni! To nie byle co - ja nie pamiętam, kiedy wytrzymałam 3. Dałaś radę 27, następnym razem może będzie miesiąc, potem kilka, aż w końcu całe lata... Sprawiasz wrażenie silnej dziewczyny, ale musisz sama w to wierzyć. Póki wierzyłam, że jestem silna, wszystko szło jak z płatka...odkąd nie wierzę, jest coraz gorzej. Nie chcę być posądzona o reklamę - po prostu dopiero zaczynam i szukam kogoś, kto czasem zerknąłby na mojego bloga http://grubochuda.wordpress.com/ . Jeszcze nie jest dopracowany, ale będę się starać. Chore dziewczyny z blogów "pro ana" są dla siebie (niestety) ogromnym wsparciem, a to blogerki typu "recovery" powinny być silne... Jeszcze raz zapraszam i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj! Dziękuję za miły komentarz.. nie chcę w żaden sposób szczycić się tym co osiągnęłam.. Gdyż choroba dalej jest i będzie. Walka trwa.
      Przeczytałam wszystkie Twoje posty. Bardzo podoba mi się nazwa Twojego bloga i w ogóle pomysł na niego. Wiele opisanych przez Ciebie sytuacji jest mi doskonale znanych z własnego doświadczenia.
      Jeśli mogę dać CI jakąś radę.. to myślę, że walcząc z zaburzeniami odżywiania powinnaś przede wszystkim obrać konkretną taktykę działania. Tu potrzebna jest praca, wysiłek, mnóstwo wysiłku. Jestem z Tobą. Nie przestawaj wierzyć, że wygrana jest w zasięgu Twojej ręki! :)

      Usuń