Dziś wróciłam do domu głodna, zmęczona i znudzona.. To były
doskonałe warunki na to, by rzucić się na jedzenie. Tym razem
rzeczywiście zjadłam dosyć dużo, trochę byle jak. Kiedy jednak poczułam
sytość w żołądku, przestałam jeść. Zrobiłam sobie kawę i siadłam do
dalszej pracy.
I właśnie dotarło do mnie, że nauczyłam
się powstrzymywać ataki. Tak, wypracowałam w sobie taką umiejętność.
Nauczyłam się zmieniać myślenie i podejście do jedzenia. Co zrobiłabym
kiedyś?
Kiedyś myślałabym:
,,O rany, co ja zrobiłam! Jak mogłam tak dużo zjeść. Jestem świnią!"
,,Jestem gruba! Od jutra jem mniej i nigdy już nie zjem tak dużo naraz."
,,Skoro zjadłam już tyle, to co to za znaczenie ma, że zjem coś jeszcze. Jutro dieta, więc dziś jeszcze poszaleję."
,,Jestem nienormalna. Dalej się obżeram. Nigdy z tego nie wyjdę."
Teraz myślę:
,,Nic wielkiego się nie stało, że zjadłam trochę więcej. Od jednego dodatkowego posiłku się nie grubnie. Nie ma co panikować."
,,Okej. Miałam chwilę słabości. Muszę być ostrożniejsza i uważniejsza. Wczoraj zjadłam zbyt mało i dziś odezwał się głód."
,,Muszę się bardziej pilnować i dbać więcej o jakość mojego jedzenia."
,,Nie mam się czym przejmować. Wracam do obowiązków. Następny posiłek zjem mniejszy."
W
mojej głowie nastąpiła taka zmiana myślenia, ale najważniejsze jest to,
że nie męczy mnie już głód emocjonalny. Ustąpił wraz ze zmianą myślenia i szeregiem innych zmian,
które się we mnie dokonały. Już nie mam chwil, kiedy ogarnia mnie dziki przymus wpakowania w siebie wielkiej ilości jedzenia. Nie czuję się już jak studnia bez dna. Ale ciągle jestem słaba wobec jedzenia i muszę się pilnować, by nie dopuścić do nawrotu kompulsywnego jedzenia. Z resztą czasami mam wrażenie, że większość ludzi ma słabość do jedzenia. Każdemu człowiekowi, który nigdy nie miał problemów z zaburzeniami odżywiania, zdarzają się chwile, że zje więcej, może nawet do bólu brzucha. A jak jest we święta czy rodzinne uroczystości? Czyż tak nie jest?
Jesteśmy tylko ludźmi, nie wymagajmy od siebie nie wiadomo czego. Owszem w życiu chodzi o to, by stawiać sobie wymagania, by żyć pięknie, by nie być byle jakim. Ale są pewne granice ludzkie, kiedy człowiek musi pogodzić się z faktem, że tak - a nie inaczej został stworzony i nie jest w stanie niektórych rzeczy przeskoczyć, nawet gdy mu się wydaje, że jest. Moja pycha mnie kiedyś przynaglała, by być inną i jeść jak mało kto, by się głodzić.. No bo kto, ale ja to przecież dam radę, nie?.. no ale. Nie jestem inna. Jestem człowiekiem. Tylko.
I czytając kolejny Twój post czuję się tak, jakbym czytała sama o sobie. I to bardzo dosłownie :). Sytuacje identyczną miałam dzień przed Tobą, 6 wrześnie również wróciłam do domu głodna, zmęczona. Wróciłam z Krakowa z egzaminu poprawkowego (na szczęście zaliczony) i ze zmęczenia również jadłam co popadnie. Przez chwilę czułam się źle, ale gdy otrzymałam wyniki egzaminu złość mi automatycznie przeszła, również pomyślałam: "Jeden dzień większego jedzenia nie zaprzepaści moich wakacyjnych treningów" Po raz kolejny Twój post dał mi siłę :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOczywiście nadmierne objadanie się jest niezdrowe i bezsensu, ale jeden czy dwa małe grzeszki nikomu nie zaszkodzą :P Ja osobiście mam ogromną słabość do słodyczy i ciężko mi się powstrzymać.
OdpowiedzUsuńTeż tak samo uważam że objadanie się jest bardzo niezdrowe.
OdpowiedzUsuńZa dużo komentarzy to na tym blogu nie ma. To mi się naprawdę bardzo nie podoba.
OdpowiedzUsuń